Nielimitowany czas pracy. Jeden dzień wolny w miesiącu. Podział na ,,służbę” i ,,panów”. Bartek Wąsik o ciemnych stronach zatrudniania ,,tanich” pracowników domowych w stolicy Indonezji.
Pochodząc z Polski, z Europy, z europejskiego systemu wartości, nadal jest mi trudno przyzwyczaić się do pewnych aspektów życia w krajach Azji Południowo-Wschodniej. Dzisiejszy tekst jest oparty na doświadczeniach z prawie 20 latach życia i bezpośredniego kontaktu z Indonezją, jej mieszkańcami i mechanizmami, które tu działają. Jednocześnie chcę podreślić, że podobnych mechanizmów doświadczyłem na Filipinach i w Tajlandii.
Poniższy tekst to swego rodzaju hołd dla setek tysięcy gospodyń domowych, niań i kierowców pracujących w Indonezji i ,,usługujących” swoim pracodawcom, których na potrzeby poniższego tekstu będę identyfikować jako ,,panów” i ,,panie”.
Bananowa młodzież Indonezji
Pierwsze lata spędzone wśród indonezyjskich uczniów i studentów były dla mnie fantastycznym czasem poznawania kraju, ludzi, ich nawyków, sposobu myślenia i ogólnego postrzegania świata. Pracując w prestiżowej szkole, gdzie czesne wynosiło kilkukrotną minimalna pensję zwykłego Indonezyjczyka, bardzo szybko zobaczyłem, jak na co dzień funkcjonuje i jak myśli indonezyjska klasa ‘wyższa’. Wyższa w znaczeniu czysto finansowym.
Normalną rzeczą było, że każdy uczeń miał swojego kierowcę, którego nawet nie musiał dzielić ze swoimi rodzicami, bo oni mieli swoich własnych kierowców. Często również słyszałem historie o tym, że w domu każdy z nich posiada kilka pomocy domowych i nianie do opieki nad młodszym rodzeństwem. Z czasem przywykłem do tych dość wysokich, jak na indonezyjskie, standardów – i nieporównywalnych z tym, co zostawiłem za sobą w dalekiej Polsce.
Kierowca, gospodyni, niania – przywilej klasy średniej
Posiadanie własnego kierowcy, gosposi lub niani jest w Polsce rzeczą zarezerwowana dla ludzi bardzo majętnych i to było już dla mnie pierwszą nowością. Wkrótce jednak zrozumiałem, że w Indonezji, gdzie ówczesna pensja minimalna wynosiła sto dolarów amerykańskich, a podaż pracowników była prawie nieograniczona, nawet rodziny z klasy średniej, tej pracującej w biurach lub i prowadzących swoje biznesy, mogły sobie spokojnie pozwolić na posiadanie kierowców, pomocy domowych lub niań.
Ot, taki to przywilej mieszkania w kraju z dużym bonusem demograficznym i wielką ilością pracowników na rynku pracy.
Emigracja zarobkowa do stolicy
Po początkowym etapie zdziwienia tą sytuacją, poznałem jednak więcej faktów, które nakreśliły mi dodatkowy obraz całej kasty pracowników zatrudnionych w domach majętniejszych mieszkańców Indonezji.
Ogromna większość niań, kierowców i pomocy domowych pochodziło z odległych zakątków wyspy Jawy i nieco rzadziej z innych krańców archipelagu. Większość z nich przyjechała do stolicy wyłącznie za przysłowiowym chlebem i głównym celem ich przeprowadzki do Dżakarty były kwestie finansowe.
Życie na indonezyjskiej wsi było i nadal jest bardzo trudne. Pensje, jeżeli w ogóle są, to nadal są bardzo niskie i nawet obecnie zarobek powyżej pięciuset złotych na miesiąc jest poza stolicą uznawany jako godziwy.
Nielimitowany czas pracy
Co roku do Dżakarty przeprowadza się około stu tysięcy nowych mieszkańców. Każdy, kto przybywa do stolicy, szuka pracy, a kiedy taką pracę otrzyma, jest to dla niego/niej szansą życiową i wizją lepszego życia. To właśnie wizja lepszego życia, ale też i konkurencji na rynku pracowników, oraz brak prawodawstwa regulującego w pełni status takich pracowników powoduje, że wielu z nich mieszka w domach swoich ,,panów” i wykonuje różne prace w prawie nielimitowanym przedziale czasowym!
Gosposie i nianie wstają wcześnie rano, ok godziny 4.30 rano – zazwyczaj również w celach religijnych. Przygotowują śniadanie dla całej rodziny, odprawiają dzieci do szkoły i pracują cały dzień aż do kolacji. Po kolacji oczywiście porządkują dom, kładą dzieci spać i bardzo często kończą pracę około godziny dwudziestej pierwszej lub nawet później.
Jeden dzień wolny…w miesiącu!
Gosposie pracują od poniedziałku do niedzieli. Wychodne często mają jedynie raz w miesiącu, a nawet po skończonej pracy ich pracodawcy zabraniają im wyjścia z domu.
Przenoszą się do Dżakarty na rok, dwa lub więcej i w tym czasie wracają do swoich domów na prowincji jedynie raz na rok. Wracają do swoich dzieci, mężów i całego świata, które zostawiły poza sobą, żeby zmienić życie swoich rodzin, pracując w stolicy Indonezji od świtu do zmroku. Każdego dnia.
Co bardziej światli i wyedukowani ,,panowie” dają swojej ,,służbie” jeden dzień wolnego na dwa tygodnie. Ale jest to raczej wyjątek od reguły. Ogromna większość domowych pracowników pracuje każdego dnia i odpoczywa jedynie wówczas, kiedy ,,państwo” wyjeżdżają na wakacje. Wtedy opiekują się domem, ale nie muszą już usługiwać o każdej porze dnia i nocy.
Poszukiwana praca w domach obcokrajowców
Nianie i gosposie chętnie szukają pracy u obcokrajowców, bo to gwarantuje im, że będą traktowane i opłacane według standardów zbliżonych do tych na zachodzie lub w bogatszych częściach Azji, takich jak Japonia i Korea. Nierzadko udało mi się usłyszeć komentarze indonezyjskich rodzin, które określały takie nianie jako ,,rozpieszczone” przez to, że pracując u nie-Indonezyjczyków, miały wychodne w każdy weekend. Pracowały do osiemnastej i częściej otrzymywały urlopy, które mogły spędzić ze swoimi rodzinami.
Pogromcy ulicznego chaosu
Indonezja, a zwłaszcza wyspa Jawa i Dżakarta, to bardzo trudne miejsca dla miłośników siedzenia za kółkiem i czerpania przyjemności z jazdy. Wąskie ulice, bez poboczy, ogromna ilość skuterów i aut, ogólny chaos – to tylko kilka powodów, dla których prowadzenia auta w takich warunkach jest szalenie męczące i powoduje wiele stresu.
Od lat jestem pełen podziwu dla kierowców w Dżakarcie, którzy od rana do nocy muszą stawić czoła tym wyzwaniom i walczyć z codziennym stołecznym korkiem. Korkiem, którego nie można porównać z niczym, czego doświadczamy w Europie.
Taksówkarz 24/7
Kierowcy taksówek pracują prawie przez całą dobę, żeby zarobić i spłacić wynajęte im przez firmę taksówkową auto. Prywatni kierowcy są w gotowości od rana aż do nocy, bo bardzo często ich ,,panowie” po pracy idą na kolację, która przeciąga się do późnych godzin nocnych. Wielu z nich otrzymuje za dodatkowe godziny pracy kilka złotych więcej.
Bardzo często kierowcy siedzą po nocach i czekają na zakończenie imprezy, a ich ,,panowie i panie” rzadko zwracają na to uwagę. Wysłanie ich do domu wcześniej i powrót taksówką raczej nie przechodzi im przez myśl, bo kierowca, jak gosposia i niania, to pracownicy, którzy mają być w pogotowiu prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Światełko w tunelu?
Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa generalizowania, ale moje wywody na temat pracowników indonezyjskich domostw, oparłem na wielu latach przyglądaniu się temu społecznemu fenomenowi.
Tak, sytuacja i świadomość miejscowych mieszkańców Indonezji poprawia się z roku na rok. Ale niestety sytuacje opisane przeze mnie to realne przykłady z wyspiarskiego życia.
Krzywdzącym byłoby traktowanie wszystkich ,,pań i panów” w ten sam sposób i przyklejanie im łatek. Są dziesiątki pracodawców, którzy dbają o swoich pracowników i ich rodziny. Ale niestety przytłaczająca większość z nich wymaga od swoich niań, gospoś i kierowców wysiłku, na który sami nigdy by nie przystali.
Wierzę, że sytuacja się poprawia i w przyszłości mniej będzie przypadków ludzi, którzy pracują codziennie i bez limitu czasowego. Indonezja się zmienia i kiedyś status tej grupy pracowników na pewno ulegnie zmianie. Kiedy to nastąpi? Nie wiem. Ale wiem, że zmiana całego sposobu myślenia klasy średniej i wyższej zajmie wiele lat.