Klimat Wietnamu jaki jest wie każdy statystyczny zjadacz ryżu nad Mekongiem. Kraj rozciąga się wszak w dwóch strefach klimatycznych, na północy w okolicy stolicy Hanoi, lokuje się w strefie klimatu zwrotnikowego a na południu w okolicy miasta Sajgon, w obszarze klimatu równikowego. Wszyscy zdają sobie doskonale sprawę, że kosztem takiej lokalizacji są coroczne silne sezonowe wiatry, niosące często za sobą niezmiernie bardzo obfite opady deszczu.
Do wiatrów wiejących miedzy morzem i lądem, zwanych potocznie monsunami, wszyscy są tutaj przyzwyczajeni, jednak czasami zwykłe monsuny urastają do rangi niebezpiecznych cyklonów tropikalnych, zwanych tajfunami … a z tymi niestety nie ma już żartów.
Tajfuny nawiedzają Wietnam regularnie w okresie letnio jesiennym, czyli właśnie teraz. Nie inaczej stało się z tegorocznym „Tajfunem Yagi”, który uderzył w sobotę i wciąż szaleje z mniejszą intensywnością nad lądem. Według meteorologów z Sajgonu, Yagi wieje z taką siłą z jaką nie wiało tutaj od przynajmniej 30 lat.
Obok zniszczeń i ofiar jedną z „klasycznych” pochodnych corocznych tajfunów, są zaburzenia w lotach komercyjnych nad Wietnamem.
W ostatnich dniach zamknięto kilka lotnisk i odwołano łącznie około 400 lotów polaczeń. Zamknięte porty lotnicze to między innymi międzynarodowe lotnisko Noi Bai, lotnisko Van Don w prowincji Quang Ninh, Cat Bi w mieście portowym Hai Phong i Tho Xuan w prowincji Thanh Hoa. Wszystkie one zawiesiły pracę od minionej soboty. Wietnamski przewoźnik flagowy, narodowe linie lotnicze Vietnam Airlines, zmuszony był odwołać 34 loty krajowe i międzynarodowe oraz zmienić rozkłady kolejnych 78 polaczeń.
Zresztą Yagi swoimi skutkami nie dotknął tylko lotów, ale i transport naziemny Wietnamu. W sobotę Hanoi zawiesiło połączenia kolejowe, pracę metra oraz miejskich autobusów publicznych.
Meteorolodzy zmierzyli prędkość tajfunu Yagi. Licznik zatrzymał się na166 km na godzinę.